Bez powodzenia

Minęło już ponad rok od czasu, gdy Rywin przyszedł do Michnika i zaproponował mu łapówkę za przepchnięcie w parlamencie ustawy o mediach publicznych ( http://www1.gazeta.pl/kraj/1,42985,1237212.html ). Poza kwotą propozycji opinia publiczna niewiele dowiedziała się o tej sprawie, gdyż wszyscy zainteresowani odmawiają odpowiedzi albo zasłaniają się brakiem pamięci. Wydaje się, że taka postawa, jako niezwykle skuteczna, ma wszelkie szanse na upowszechnienie się. Oto przykład z mojego podwórka, który tezę tę dosadnie potwierdza.

Minęło już ponad rok od czasu, gdy Rywin przyszedł do Michnika i zaproponował mu łapówkę za przepchnięcie w parlamencie ustawy o mediach publicznych (http://www1.gazeta.pl/kraj/1,42985,1237212.html ). Poza kwotą propozycji opinia publiczna niewiele dowiedziała się o tej sprawie, gdyż wszyscy zainteresowani odmawiają odpowiedzi albo zasłaniają się brakiem pamięci. Wydaje się, że taka postawa, jako niezwykle skuteczna, ma wszelkie szanse na upowszechnienie się. Oto przykład z mojego podwórka, który tezę tę dosadnie potwierdza.

Trzy miesiące temu otrzymałem list z Polski proponujący mi zlokalizowanie kilku fontów, które agencja reklamowa otrzymała od IBM. Tego typu pracą zajmuję się od kilkunastu lat, więc specjalnie się nie zdziwiłem. Ot kolejne, typowe zamówienie. A jednak czekała mnie mała niespodzianka: po otworzeniu archiwum i zajrzeniu do plików z fontami znalazłem w nich swoje własne wpisy praw autorskich z roku 1991. To mniej więcej tak jakby ktoś zgłosił się i zaproponował mi naprawę samochodu, który po bliższym przyjrzeniu okazałby się moim, skradzionym pojazdem. Zupełnie nie wiadomo jak w takiej sytuacji reagować.

To znaczy wiadomo: należy zapłacić okup i cieszyć się, że auto do nas wróciło.

Tak się jednak składa, że na co dzień nie używam fontów, które kiedyś spolszczyłem na konkretne zamówienie, a więc powyższa analogia nie całkiem przystaje do rzeczywistości. Napisałem grzeczny list do zamawiającego, informując go o stwierdzonych faktach, zrobiłem też kopię tego listu do dyrektora polskiego oddziału IBM. I co? Ano nic, żadnego odzewu od zainteresowanych. Jedyną osobą, która raczyła do mnie napisać, był mąż właścicielki agencji reklamowej, skądinąd dziennikarz znajomy z dawnych lat. Przypomniał mnie sobie i napisał list z wyrzutami, jak to bezmyślnie niszczę świetnie prosperującą współpracę między agencją oraz firmą IBM. Na moje nieśmiałe wyjaśnienie, że to nie ja zajmuję się rozprowadzaniem fontów bez upoważnienia, obiecał zająć się sprawą jak wróci z wakacji.

Oczywiście, nikt do mnie więcej się nie odezwał. Jestem jednak człowiekiem upartym i po dwu miesiącach sam zapytałem, co słychać w sprawie fontów. Dowiedziałem się, że współpraca agencji z IBM rozwija się owocnie na bazie innych, legalnie już posiadanych przez nią fontów i w związku z tym powinienem zapomnieć, że w ogóle coś się wydarzyło w sprawie fontów. Jednocześnie przyjaciel-adwokat poradził mi, abym się zamknął, bo czasy są teraz inne, w Polsce nikogo nie obchodzą już tego typu sprawy i mogę sobie napytać biedy.

Aluzję zrozumiałem i postanowiłem publicznie oświadczyć, co następuje: Czuję się serdecznie zaszczycony łaską, jaką mi wyrządziła firma IBM, używając w swoich prezentacjach fontów zlokalizowanych przeze mnie dla kogo innego. Moja wdzięczność jest tym większa, że jak dotąd na mej liście referencyjnej nie znajdowała się największa firma komputerowa świata. Jednocześnie świadom polityki przestrzegania praw autorskich przez firmę IBM (http://www.ibm.com/legal/pl/ ) dziękuję kierownictwu firmy IBM Polska za poważne potraktowanie moich praw. Mam nadzieję, że nasza współpraca ustali nowy standard nie tylko w skali Polski, ale i na świecie.

Na koniec nie mogę nie powstrzymać się od przypomnienia reklam pt. Powodzenia Polsko, którymi kilkanaście lat temu firma IBM powitała nową rzeczywistość gospodarczą w naszym kraju. Dziękuję IBM za powodzenie! Wzajemnie życzę tego samego.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200