Amazon(ka) cwałuje

Jak zwykle w marcu popadam w zadumę nad stanem mojej kasy. Przychodzi bowiem nieunikniony moment zapłacenia podatków i wtedy okazuje się czarno na białym, ile zyskały oszczędności leżące w banku oraz te ulokowane w akcjach. Przypominam, że trzy-cztery lata temu proponowałem w felietonach IdEiA (CW 29/96) oraz Emeryci-milionerzy (CW 24/97) powiązanie przyszłych emerytur z akcjami firm internetowych. Nie przyszło mi wtedy do głowy, żeby zastosować własne zalecenia, i do dziś tego żałuję.

Jak zwykle w marcu popadam w zadumę nad stanem mojej kasy. Przychodzi bowiem nieunikniony moment zapłacenia podatków i wtedy okazuje się czarno na białym, ile zyskały oszczędności leżące w banku oraz te ulokowane w akcjach. Przypominam, że trzy-cztery lata temu proponowałem w felietonach IdEiA (CW 29/96) oraz Emeryci-milionerzy (CW 24/97) powiązanie przyszłych emerytur z akcjami firm internetowych. Nie przyszło mi wtedy do głowy, żeby zastosować własne zalecenia, i do dziś tego żałuję.

Weźmy pod lupę sztandarowy przykład firmy z grupy tzw. dot.com. Notabene, od kiedy jedno miasteczko zmieniło nazwę na Half.com, wszystko wydaje się mieć w nazwie dodatkowe cztery znaki, nawet ja sam temu uległem i zarejestrowałem domenę tatarkiewicz.com, aby mi jakiś cwaniak nie chciał jej odsprzedać... Otóż, w moim mniemaniu najbardziej internetową firmą jest Amazon.com. W roku 1998 akcje tej firmy na giełdzie osiągnęły wzrost o prawie 400%. Aby sobie uzmysłowić, co to oznacza, proszę sobie wyobrazić, że mamy na początku roku 10 tys. zł, a na koniec już 40 tys. Inaczej, na początku roku pół nowego samochodu (taniego), na koniec dwa (no, może nie najlepsze, ale na pewno jeden dobry).

Jest oczywiste, że akcje Amazon.com (symbol AMZN) nie mogły tak sobie skakać co roku do góry cztery razy, bo niedługo w całym wszechświecie zabrakłoby pieniędzy na ich zakup. Widać inwestorzy zrozumieli to ograniczenie, bo w 1999 r. odbywała się nerwowa galopada pomiędzy 50 USD aż do ponad 100 USD. Dziś jest ok. 60 USD, co daje wartość firmy na poziomie ponad 20 mld USD (z grubsza wielkość długu Polski, czyli 500 USD na głowę). A przecież firma Amazon.com ani razu jeszcze nie wykazała zysków (podobnie jak RP)! Gdyby tak w Ministerstwie Finansów, zamiast kombinować z podatkami, założyli kilka lat temu firmę o nazwie polska.com i poszli na giełdę, to dziś nie musielibyśmy się martwić o przyszłość. Może zresztą wzięli się za ten pomysł, bo adreshttp://www.polska.com wykazuje wyraźnie, że jakieś prace są w toku (jak wydaje się, adres niestety nie należy do rządu RP)...

Straty Amazon.com są na poziomie zysków innych firm, tj. oscylują wokół kilkudziesięciu centów na akcję. Nikt oczywiście nie jest w stanie przewidzieć, czy firma w ogóle kiedykolwiek wykaże zyski, bo w obecnym modelu biznesowym wcale nie jest to konieczne. Obroty rosną, kupuje się lub uruchamia nowe sfery działalnoś-ci (ostatnio aukcje internetowe), a inwestorzy jakoś nie są zbyt natarczywi. Jest to swego rodzaju ciekawostka - normalnie firma, która nie ma zysków albo nie wykazuje zysków równych przewidywaniom analityków, nie ma żadnych szans. Chyba że puści odpowiednią plotkę, a najlepiej zmieni nazwę.

Obserwowałem takie zachowanie się akcji firmy Bitstream (symbol BITS). Jesienią 1996 r. można je było nabyć w trakcie IPO za 6 USD, potem cena nawet nieco wzrosła, by przez trzy lata ciągle spadać. Aż zatrzymała się ok. 1,50 USD, co dla początkowych inwestorów oznaczało czterokrotne straty (pieniądze inwestowane w Amazon.com gdzieś się przecież podziewają). Po czym firma zmieniła nazwę na Bitstream.com, ogłosiła, że jest internetowa i... w tydzień akcje skoczyły do ponad 10 USD. Niestety, takie pompowanie nie trwa długo, obecnie wartość BITS spadła do ok. 5 USD, co i tak stanowi znacznie więcej niż przed uinternetowieniem.

W co Państwo zainwestują w tym roku?!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200