Rozważnie czy romantycznie?

W Computerworld nr 31 z 30 sierpnia 2005 r. znalazłem zadziwiający artykuł Marka Wierzbickiego. Autor opisuje trudności we wdrożeniu oprogramowania open source (realne i wyimaginowane). Wnioski, które wyciąga, są bardzo subiektywne i - moim zdaniem - naiwne, jak na pismo o dość wysokim poziomie merytorycznym.

W Computerworld nr 31 z 30 sierpnia 2005 r. znalazłem zadziwiający artykuł Marka Wierzbickiego. Autor opisuje trudności we wdrożeniu oprogramowania open source (realne i wyimaginowane). Wnioski, które wyciąga, są bardzo subiektywne i - moim zdaniem - naiwne, jak na pismo o dość wysokim poziomie merytorycznym.

Wyjaśnię dlaczego:

1. Autor błędnie miesza rozważania dotyczące systemu operacyjnego/innych gotowych aplikacji z rozważaniami dotyczącymi dedykowanych systemów na zamówienie. Raz mówi o Linuksie, raz o jakimś bliżej nieokreślonym systemie firmowym, raz o jakimś malutkim rozwiązaniu na licencji OS, rozwijanym przez jedną osobę dla zabawy.

2. Rozwiązania open source - twierdzi Wierzbicki - nie mają wsparcia technicznego, help desku itd. Szkoda, że autor nie zadał sobie trudu sprawdzenia takiej informacji. Owszem, firm świadczących takie usługi jest mniej, bo rynek OS jest znacznie młodszy i mniejszy od innych. Ale wystarczy wymienić Novella i całą listę mniejszych firm, które oferują takie wsparcie.

3. Autor twierdzi, że dystrybucji Linuksa jest tak dużo, że nie da się skompletować produktów na jedną z nich. Twierdzenie takie świadczy o bardzo pobieżnej znajomości rozwiązań linuksowych i jest po prostu dziwne (czy fakt istnienia wielu banków powoduje, że trzyma Pan pieniądze w domu?). Duża część istniejącego oprogramowania przygotowywana jest pod kątem Fedory i Debiana. Z moich doświadczeń wynika raczej, że znacznie więcej problemów powodują różne wersje Windows. Ot, choćby pierwszy z brzegu przykład: znajoma firma producencka zmuszona jest pracować na XP bez SP2, gdyż zainstalowanie tej poprawki "unieruchamiało" systemy montażu cyfrowego, z których korzystają.

4. Filozofia Windows nie zmieniła się od ponad 20 lat - stwierdza Wierzbicki. Nie wiem, jak w tym kontekście rozumieć pojęcie "filozofii", ale 90% problemów z Windowsami, z którymi się zetknąłem, wynikało właśnie z braku spójności tego systemu i różnych wersji. Prowadzę zajęcia na dwóch uczelniach, na których ignorowanie przez MS wszystkich starszych wersji systemu operacyjnego jest poważnym problemem (proszę wierzyć, świat nie składa się wyłącznie z Pentium IV z Windows XP). Poza tym sam MS deklarował zmianę "filozofii" w związku z problemami bezpieczeństwa (widzi Pan ciągłość koncepcji między Windows 3.11 a XP SP2? Ja nie) i - z tego co pamiętam - zarzucał Linuksowi, że jest konserwatywny (wszystkie podstawowe założenia systemu wywodzą się z Unixa, czyli z lat 70., i do dzisiaj wiele z nich, np. prawa dostępu/użytkownicy, zostało zachowanych).

5. Spora część kodu tworzona jest poza firmą... Młodociany autor oprogramowania... Po pierwsze, w wiele istotnych problemów OS włączyły się poważne firmy, jak Sun, IBM, Novell, co oznacza, że coraz więcej tego oprogramowania powstaje w tych firmach między 9 a 17. Ale twierdzenie, że biały kołnierzyk i praca na etacie gwarantuje jakość oprogramowania jest mitem epoki industrialnej. W niektórych sytuacjach jest odwrotnie - niektóre projekty OS wyróżniają się tym, że dzięki przekroczeniu granic jednej firmy są bardziej wszechstronne i lepiej przetestowane. Czytałem zresztą niedawno o testach jakości kodu, z których wynikało, że średnia liczba błędów w OS jest mniejsza niż w programach komercyjnych. A jeśli praca poza firmą w indywidualnie ustalonych godzinach jest nieporozumieniem, to dlaczego dopuszcza to np. Cisco? Jeśli młodzi programiści są zagrożeniem, to czemu Comarch powierza zarządzanie prestiżowym projektem młodemu zdolnemu absolwentowi?

6. Standardy. Rozwiązania open source są przewidywalne dzięki stosowaniu otwartych standardów. Wyobraźmy sobie, że projekt OpenOffice zostaje zamknięty definitywnie. Co z plikami? Nie ma problemu, wszystkie pliki to zzipowane XML-e, z których można wydobyć dane. Proszę to porównać z binarnym formatem MS Office 2000. Rzeczą, która niepokoi firmy, decydujące się na migrację do OS, jest nieprzewidywalność wielu komercyjnych dostawców. MS modyfikował np. protokół HTTP w implementacji IIS, zmieniał niespodziewanie protokół SMB, znane są problemy przeglądarek IE 5.x z poprawną obsługą XML-a, z kolei IE 7.0 zarzucono niezgodność ze specyfikacją CSS itd., przypomnę też stworzenie własnej wersji Javy, które skończyło się procesem sądowym.

7. Autor zaprzecza sobie. Najpierw twierdzi, że projekty open sorce nie są odpowiednio szybko aktualizowane. Potem stwierdza, że jest zaniepokojony, bo pojawiło się nowe jądro Linuksa i budzi to jego lęk. A więc: źle, że nie ma aktualizacji, źle, że są aktualizacje. Dlaczego jednak owe lęki dotyczą tylko OS? Dylemat między aktualizacją a kompatybilnością jest problemem praktycznie każdego oprogramowania, które miało więcej niż jedną wersję. Poza tym nie znam większego zamieszania związanego z aktualizacją oprogramowania niż to, jakie wywołało pojawienie się Service Pack 2 do Win XP.

8. Marek Wierzbicki z rozbrajającą szczerością zauważa, że model biznesowy Linuksa zakłada zarabianie na wsparciu technicznym i dostosowywaniu produktu na potrzeby klienta. Cóż za odkrycie! Rozumiem, że wcześniej wydawało mu się, że open source to brodaci idealiści, którzy po całodniowej pracy w fabryce wieczorami piszą kod dla dobra ludzkości, a pieniędzy do życia nie potrzebują. Od wielu lat twórcy open source mówią o tym, że z informatyką zawsze wiążą się koszty. Free software nie tłumaczy się "darmowe", lecz "wolne oprogramowanie". Jak tłumaczą zwolennicy OS, dostępność kodu oprogramowania sprzyja jego rozwojowi i jakości. Widać analogię z architekturą - jeśli znamy plany budowli, łatwiej przeprowadzimy jego ewakuację w sytuacji zagrożenia. Nawet najbardziej radykalni zwolennicy FS, jak Richard Stallman, uważają zarabianie na oprogramowaniu za rzecz normalną.

Jestem zwolennikiem krytycznego patrzenia na oprogramowanie i wrogiem "fanatyzmu informatycznego". Ale trudno oprzeć się wrażeniu, jakby tekst został napisany na potrzeby kampanii "Get the Facts" Microsoftu.

Co, mam nadzieję, jest tylko moim wrażeniem.

Pozdrawiam

Marek Robak

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200