W oczekiwaniu na dobre czasy

Branża informatyczna liczy na lepszą koniunkturę w połowie przyszłego roku. To, czy prognoza ta się spełni, zależy od poprawy sytuacji makroekonomicznej, polepszenia nastrojów konsumentów i inwestorów oraz aktywnej polityki informatycznej rządu.

Branża informatyczna liczy na lepszą koniunkturę w połowie przyszłego roku. To, czy prognoza ta się spełni, zależy od poprawy sytuacji makroekonomicznej, polepszenia nastrojów konsumentów i inwestorów oraz aktywnej polityki informatycznej rządu.

Popyt na rozwiązania informatyczne nie jest oderwany od ogólnej sytuacji gospodarczej w kraju i na świecie. To truizm, ale przez długi czas wydawało się, że związek kondycji całej gospodarki z koniunkturą w przemyśle informatycznym jest luźniejszy niż w przypadku innych branż. Przychody sektora informatycznego rosły znacznie szybciej niż polska gospodarka, która od 1997 r. systematycznie zwalnia. Wzrost PKB obniżył się z ponad 6% w 1997 r. do 2%, prognozowanych na 2001 r., a bezrobocie wzrosło z 10% do 16% pod koniec br. Wpływ tych niekorzystnych zjawisk makroekonomicznych na rozwój krajowego sektora informatycznego został zamaskowany, nieco przypadkowo, kilkoma wydarzeniami.

Problem roku 2000 wywołał w latach 1998-1999 niezwykły popyt na nowoczesną, sprzętową i systemową infrastrukturę informatyczną, stymulując jednocześnie, niejako przy okazji, inwestycje we wdrożenia zintegrowanych systemów wspierających zarządzanie. W latach 1999-2000 spółki informatyczne na fali zainteresowania przedsięwzięciami internetowymi święciły triumfy na warszawskiej giełdzie, pozyskując kapitał, który mógł zostać przeznaczony na inwestycje. Jednocześnie wiele firm informatycznych czerpało przychody ze stabilnych, długoletnich kontraktów w bankowości, telekomunikacji i energetyce oraz w prywatyzującym się przemyśle.

Chwila prawdy w dystrybucji

Symptomy nadciągającego kryzysu stały się widoczne już w ub.r. Wielu graczy na tym rynku było jednak zdania, że spadek zainteresowania ich produktami i usługami jest związany z przejściowym nasyceniem przedsiębiorstw informatyką w wyniku inwestycji z lat 1998-1999, a już rok 2001 powinien przynieść dynamiczny wzrost popytu. Niektórzy nie doczekali poprawy koniunktury. W grudniu 2000 r. upadłość ogłosiła firma dystrybucyjna TCH Components, w maju 2001 r. - Tornado 2000, firma również zajmująca się dystrybucją. "Nie będzie to jedyny w tym roku upadek tego typu firmy. Będą kolejne bankructwa, co jest związane z utratą przez dystrybutorów płynności finansowej" - stwierdził Piotr Trando, prezes zarządu Tornado 2000, komentując upadek firmy. I rzeczywiście, w październiku 2001 r., ze względu na "utratę możliwości regulowania zobowiązań", sąd ogłosił upadłość wrocławskiego STGroup, plasującego się na 8. miejscu w rankingu największych polskich dystrybutorów 2000 r.

Dystrybutorzy jako pierwsi padli ofiarą spowolnienia gospodarczego. Przyczyn było kilka, a ich wyjaśnienie pozwoli na nakreślenie perspektywy rozwoju polskiego sektora informatycznego. Firmy dystrybucyjne sprzedają z marżą na poziomie kilku procent, która nie pozwala na stabilizac- ję, nie umożliwia finansowania rozwoju i uwrażliwia firmę na koniunkturę i terminowość realizacji zobowiązań przez partnerów i klientów. W warunkach niedokapitalizowania dystrybutora - szczególnie polskiego - firmy nie stać na zaakceptowanie wydłużonych terminów płatności, wymuszanych w czasach dekoniunktury przez klientów, również znajdujących się w tarapatach finansowych. A tymczasem dostawcy - również zmagający się ze spowolnieniem sprzedaży, co widać po wynikach III kwartału firm, takich jak Sun Microsystems, IBM, Infineon czy Intel - utrzymują krótkie terminy regulowania zobowiązań. To stawia dystrybutorów w wyjątkowo niekorzystnej sytuacji i powoduje, że przy chronicznym braku kapitału najmniejszy błąd w zarządzaniu może doprowadzić firmę na skraj bankructwa.

Rok 2000 okazał się okresem mniejszych lub większych redukcji budżetów działów informatyki, szczególnie w przypadku małych i średnich firm. Obszary, w których przedsiębiorstwa starają się ograniczać wydatki na informatykę, widać dobrze na przykładzie struktury przychodów IBM na świecie za III kwartał. Przychody spadły o 6% w stosunku do analogicznego kwartału ub.r., ale zyski zmalały już o 20%, co należy tłumaczyć jako efekt nacisku klien- tów na obniżanie cen i zaostrzenie walki konkurencyjnej. Przychody IBM zwiększyły się w obszarze sprzedaży usług (5%), oprogramowania (10%), spadły natomiast w zakresie sprzedaży sprzętu kompute- rowego (21%) i komputerów osobistych (29%). Sytuacja IBM jest ilustracją tendencji w całym sektorze IT: największe kłopoty, również na rynku polskim, będą mieć kolejno dystrybutorzy podzespołów, komputerów PC i pozostałego sprzętu komputerowego, również ze względu na to, że na rynku pojawiło się sporo sprzętu z drugiej ręki, pozostałego po zamkniętych przedsięwzięciach internetowych. Ceny sprzętu spadły nawet o 10, 15%, co przy niewysokich marżach może być dla firm bardzo groźne. Walcząc z niekorzystnymi trendami, dystrybutorzy starają się poszerzać ofertę i zwiększać wartość dodaną, oferując usługi w zakresie np. wdrożeń związanych z systemami pamięci masowych czy produktów sieciowych (Veracomp); czy też w poszukiwaniu sposobów na pobudzenie sprzedaży, oferując klientom sprzęt w leasingu, zwalniając ich w ten sposób z kosztownych inwestycji początkowych (Techmex). Trudno jednak ocenić, czy tego rodzaju strategie mogą zastąpić konieczną, w celu obniżenia kosztów w długim okresie, informatyzację i automatyzację działalności dystrybutorów, wymagającą pokaźnych inwestycji finansowych. Skąd jednak wziąć na nie pieniądze bez zaplecza kapitałowego?

Atut wartości dodanej

W lepszej sytuacji znajdują się firmy usługowe i producenci oprogramowania, którzy ze względu na wyższe marże są jeszcze w stanie prowadzić cenową walkę z konkurencją. Zwiększanie upustów widać nawet na przykładzie niemieckiego koncernu SAP, który - odnotowując w tym roku wyższe przychody - osiąga jednocześnie niższe zyski. Popyt na rozwiązania SAP w Polsce spadł w tradycyjnie gorszych kwartałach: drugim i trzecim, niemniej spadek ten był większy niż spodziewali się partnerzy wdrożeniowi SAP. Cena dnia pracy konsultanta zmniejszyła się nawet o 30, 40%, niektóre firmy zwolniły kilka miesięcy temu część swoich pracowników, uwalniając dodatkową podaż na rynku i przyczyniając się do spadku wynagrodzeń. Obecnie niektórzy partnerzy SAP decydują się na wymianę kadry, zwalniając konsultantów bardziej wymagających finansowo i zatrudniając tańszych. Jednocześnie producenci systemów wspierających zarządzanie i ich partnerzy decydują się na podpisywanie kontraktów na granicy opłacalności, przy niższej cenie i wyższych wymaganiach klienta. Uwaga dużych producentów skierowała się na tradycyjnie mniej opłacalny sektor małych i średnich firm, mniejsi producenci starają się - przeciwnie - brać udział w większych kontraktach. W tej sytuacji w przetargach spotykają się oferenci ze wszystkich segmentów rynku ERP, co wydłuża - i tak w czasach dekoniunktury długi - cykl decyzyjny klienta, powodując odłożenie potencjalnych przychodów firmy informatycznej.

Największy optymizm wyczuwa się w obszarze przedsięwzięć integratorskich, konsultingowych i szkoleniowych. "Myślę, że klienci w nowy sposób będą starali się wykorzystać zakupione zasoby i technologie, a to z pewnością wygeneruje spory popyt na pracę konsultantów. W tej chwili przygotowujemy prognozę na następny rok i ten rynek nie wygląda źle" - stwierdza Borys Stokalski, prezes Infovide. Zdaniem Andrzeja Widerszpila, prezesa zarządu Compaq Computer, przychody firm informatycznych z usług integratorskich mogą wzrosnąć w przyszłym roku nawet o 50%.

Lokalne kłopoty

Trudna sytuacja gospodarcza i większy nacisk na koszty mają niejednoznaczny wpływ na krajowych producentów. Małe i średnie firmy, czyli ich najważniejsi klienci, najbardziej przeżywają gospodarczy kryzys i są skłonne do redukowania budżetów na informatykę. "W ciągu 6-12 miesięcy upadnie połowa średniej wielkości firm informatycznych, obciążonych znacznymi kosztami stałymi, oderwanych od klienta, niedostatecznie zdywersyfikowanych. Nie ma jednak powodów, dla których w Polsce musiałoby istnieć kilka tysięcy firm informatycznych" - mówi Andrzej Widerszpil.

Trudno wprawdzie wyciągać wnioski na podstawie jednego przypadku, zapewne jednak nie bez przyczyny dwaj znaczący dostawcy oprogramowania dla małych i średnich firm - MacroSoft i Simple - przeżywają trudności, a Paweł Bondar został odwołany z funkcji prezesa MacroSoftu ze względu na tegoroczne, zwiększające się w każdym kwartale straty. Większe przedsiębiorstwa zaczynają jednak zadawać sobie pytanie, czy są im niezbędne złożone i drogie pakiety oprogramowania. Takie podejście może potencjalnie wpłynąć na zwiększenie popytu na krajowe rozwiązania. "Przedsiębiorstwa zainteresowane do tej pory Çgórną półkąČ oprogramowania, poszukując oszczędności, częściej przyglądają się naszemu produktowi, zauważając, że pod względem funkcjonalnym nie odbiega on od propozycji zachodnich producentów, natomiast jest znacznie tańszy" - twierdzi Wojciech Wierzba, prezes zarządu Digitland. Czy to prawda, czy tylko życzeniowa wizja prezesa polskiej firmy? Z podobnej prawidłowości chce skorzystać zarząd ComArchu, poszukując przychodów z projektów realizowanych w Stanach Zjednoczonych i Niemczech. "Wydaje się, że okres spowolnienia gospodarczego nie jest dobry do wchodzenia na rynki obce. Jeszcze w ubiegłym roku priorytetem zachodnich klientów był czas wdrożenia, a głównym kryterium wyboru - marka dostawcy, gwarantująca najniższe ryzyko niepowodzenia. Nasza przewaga kosztowa nie miała więc żadnego znaczenia. Przy obecnym dłuższym okresie ewaluacji inwestycji i priorytecie oszczędności mamy czas na udowadnianie jakości naszego produktu" - mówi Paweł Przewięźlikowski, wiceprezes ComArch SA.

Nadzieja w administracji

Poszukiwanie klientów za granicą ma w przypadku polskich firm informatycznych również inne uzasadnienie. "Nawet w czasach bardziej przyjaznych dla prowadzenia biznesu klienci, zwłaszcza w sektorze administracji państwowej, mają tendencję do odkładania realizacji budżetów na koniec roku. Żyjemy więc ciągle na huśtawce, która w tym roku huśtała się znacznie niżej ze względu na wybory. Z drugiej strony, dramatyczna sytuacja budżetu powoduje opóźnienia płatności nawet w przypadku kontraktów podpisanych i zaakceptowanych, a my w ten sposób stajemy się ogniwem w łańcuszku nie zrealizowanych płatności. Ucieczka za granicę jest więc ucieczką od niepewnych, niewiarygodnych polskich klientów" - twierdzi Lech Nowogrodzki, prezes zarządu Neokart GIS.

Niezależnie od dziury budżetowej i trwającej debaty na temat tego, które ministerstwo miałoby nadzorować finansowane z publicznych pieniędzy projek- ty informatyczne, dostawcy rozwiązań IT z nadzieją patrzą na administrację państwową. Nadzieje wiązane są przede wszystkim z odkładanym od lat systemem informacji katastralnej, projektem Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców, systemami wspomagania dowodzenia w wojsku i policji, systemami, które powinny powstać w efekcie ustaw o dostępie do informacji publicznej czy podpisie elektronicznym. "Polska ma pewne obowiązki, wynikające z układu stowarzyszeniowego z Unią Europejską, i te projekty nie mogą być już dłużej odkładane, środki na nie muszą się znaleźć" - wyjaśnia Paweł Przewięźlikowski. Tym bardziej że nasi sąsiedzi z Węgier czy Europy Zachodniej wydają na informatykę 3-4% PKB rocznie, a my tylko 1,5%, dystans więc stale rośnie.

Polska ubiega się o ok. 1 mld USD dotacji z Unii Europejskiej, Banku Światowego i funduszu PHARE na dofinansowanie różnego rodzaju projektów informatycznych. Wszyscy widzą więc w administracji "dojną krowę", a tymczasem już teraz wiadomo że np. zapowiadane na koniec tego roku przetargi na systemy wspomagania dowodzenia dla policji w Katowicach i Trójmieście zostały odłożone co najmniej o rok ze względu na brak funduszy, a przypadek ten z pewnością nie jest odosobniony.

Finanse, telekomunikacja i energetyka

Kołem ratunkowym, alternatywnym wobec administracji, okażą się z pewnością branże: bankowa, finansowa, ubezpieczeniowa, telekomunikacyjna i prawdopodobnie energetyczna. Na tym tle oraz na podstawie powyższych uwag o większej odporności na spowolnienie firm oferujących usługi i oprogramowanie łatwiej zrozumieć korzystną pozycję ComputerLandu w 2001 r. Firma - w wyniku krytykowanej wielokrotnie przez analityków i prasę serii przejęć - zakończyła restrukturyzację i przekształciła się z de facto dystrybutora w integratora, dostawcę zaawansowanych systemów i czołowego producenta oprogramowania. Decyzja o dywersyfikacji działalności nie tylko ze względu na oferowane produkty, lecz także obsługiwane sektory klientów miała dobre i złe strony. Nie pozwoliła na zbudowanie wizerunku specjalisty tak jednoznacznego, jaki wykreował Softbank w sektorze finansowym, jednak pozwoliła uniezależnić się od kryzysów w poszczególnych sektorach. Różnorodna oferta produktów i zrealizowane wcześniej projekty pozwolą prawdopodobnie wykorzystać ComputerLandowi budżety informatyczne TP SA, Tel-Energo, Telefonii Lokalnej, Grupy PZU, banków, łącznie z NBP, oraz wytwórców i dystrybutorów energii.

Odporne na dekoniunkturę okazały się firmy świadczące usługi utrzymania i serwisu istniejącej infrastruktury informatycznej, takie jak doskonale radzący sobie pod względem przychodów i zysków giełdowy Computer Service Support SA. "W obszarze świadczonych przez nas usług nadal odnotowujemy 15-, 20-proc. wzrost, gdyż przedsiębiorstwa niezależnie od sytuacji gospodarczej czy finansowej po prostu muszą utrzymywać posiadane zasoby informatyczne. Nawet jednak przy tak stabilnych przychodach podjęliśmy działania zmierzające do zwiększenia rentowności: scentralizowaliśmy nadzór nad poszczególnymi liniami produktów, ograniczyliśmy koszty zarządu i administracji, wprowadziliśmy standardy jakości i efektywności czasu pracy serwisantów, skonsolidowaliśmy grupę kapitałową" - mówi Rafał Jagniewski, członek zarządu i dyrektor finansowy CSS SA.

Nie narzekają również firmy, którym w ubiegłych latach udało się zdobyć klientów na kontrakty outsourcingowe. "Połowa naszych przychodów pochodzi z outsourcingu i to utrzymuje nas na powierzchni, gdy sezonowość kontraktów związanych z wdrożeniami SAP R/3 ujawnia się tak silnie, jak w tym roku. W trudnych czasach łatwiej jest nam również zdobyć klientów na outsourcing, choć być może jest to efekt trwającej od lat akcji edukacyjnej i marketingowej" - mówi Michael Kucharski, dyrektor generalny itelligence sp. z o.o. Z kontraktów outsourcingowych sektor informatyczny czerpie jednak nie więcej niż 5% przychodów.

Czy trudna sytuacja gospodarcza potrwa długo? Optymiści przewidują ożywienie w II kwartale 2002 r., pesymiści są zdania, że kryzys potrwa co najmniej do 2004 r. Wszyscy są zgodni, że jedynie poprawa sytuacji makroekonomicznej, polepszenie nastrojów konsumentów i inwestorów oraz aktywna polityka informatyczna rządu mogą uratować i ożywić polską branżę IT. Nie wszystkie firmy dotrwają do tego momentu, ale ten naturalny proces oczyszczenia rynku z firm nieefektywnych, źle zarządzanych, oferujących kiepskiej jakości produkty i usługi, może branży informatycznej pomóc. Pozostaje więc doskonalić metody zarządzania i modlić się o rozsądek obecnie rządzących.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200